środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 20:Nowa koleżanka

*Francesca*
-Dasz rade - mówiłam w myślach. Tak bardzo chciałam się obudzić. Zebrałam w sobie wszystkie siły, i otworzyłam oczy. Wiedziałam, że Violetty nie ma w pomieszczeniu, po poszła do ubikacji. W sali nie było nikogo, oprócz jakiejś dziewczyny, która leżała obok. Była gdzieś w moim wieku.
-Dzień dobry - powiedziałam, próbując zagaić rozmowę.
-Dzień dobry - powiedziałam z uśmiechem dziewczyna.
-Jestem Francesca, a pani? - spytałam.
-Marcela - powiedziała - Miło mi cię poznać.
-Mi również. Powiedz, jak się tu znalazłaś? - spytałam najmilej jak potrafiłam - Nie chce być nachalna, ja po prostu...
-Spokojnie, nie jesteś. Tak właściwie, to nic. Ostatnio jestem po prostu wykończona, nie sypiam po nocach, problemy w szkole, i takie tam. A ty?
-Długo by opowiadać - rzekłam, tak jakby próbując uniknąć tematu, choć tak na prawdę chciałam z kimś o tym pogadać.
-Mam czas.
-No dobrze. Więc kilka dni temu byłam na basenie, i potknęłam się, przez co złamałam rękę. Razem z przyjaciółkami wsiadłyśmy do złego autobusu i dojechałyśmy na śliczną polankę - powiedziałam po czym zerknęłam na towarzyszkę, zobaczyć czy się nie nudzi. Ona natomiast słuchała mnie w pełnym skupieniu - No więc byłyśmy na tej polance, i nawet nie zauważyłyśmy, jak Violetta, moja przyjaciółka, się oddaliła. Było wtedy ciemno, a Viola nie oddala się od nas i nie chodzi nigdzie sama jak jest ciemno. Razem z resztą dziewczyn szukałyśmy jej, aż w końcu ją znalazłam z jakimś facetem, którego, ani ja, ani ona nie znałyśmy. Szybko go spłoszyłam i wróciłyśmy do domów. Myślałam, że to koniec kłopotów, ale chyba się przeliczyłam. Następnego dnia cały dzień musiałam pracować ze złamaną ręką. Mojego brata nawet to nie ruszyło. Żebyś nie pytała, mój brat prowadzi restauracje i ja w niej pracuje. Wracając... Do baru przyszła Violetta, opowiedziała mi o całej sytuacji, o której wcześniej nic nie wiedziałam i się pokłóciłyśmy. Ja twierdziłam, że wyolbrzymia wszystko, a ona, że ja jej nie wierzę. Ona wybiegła z baru, ja za nią. Znalazłam ją przy drzewie, a za nią był jakiś mężczyzna i trzymał nóż. Podbiegłam do niej - chciałam ją chronić, no i on mi przyłożył z pięści w twarz. To tyle. Mówiłam, że długie.
-Oj, długie. Ale za to ciekawe. Przykro mi.
-Jest okey. Kiedy wychodzisz ze szpitala? - spytałam. Ona już otwierała usta, by coś powiedzieć, ale do sali weszła Violetta i rzuciła mi się na szyje.
-Fran! - krzyknęła - Fran, nareszcie się obudziłaś, tak się bałam. Przepraszam cię za wszystko, ja nie chciałam, gdybym mogła coś zrobić...
-Violu, spokojnie. Ochłoń trochę. Poczekaj, przedstawię ci kogoś. To jest Marcela - wskazałam na blondynkę - Pogadałyśmy sobie trochę, gdy ciebie nie było.
-Aha... To rozmawiajcie dalej, nie będę przeszkadzać - powiedziała i zaczęła iść w stronę wyjścia.

-Nie, oczywiście, że nie. Im więcej nas, tym lepiej.
-No, dobrze - rzekła Viola i zaczęła szukać czegoś w torebce.
-Czego szukasz? - spytała ciekawska ja.
-Telefonu, muszę wszystkim napisać, że się obudziłaś. Wcześniej kazałam im iść do domów.
-Aha, okey. To siadaj.
-Dobra, tylko chwila - powiedziała i wyciągnęła kilka rzeczy z dużej torebki - Tu masz wodę, i kupiłam też kilka owoców, także możecie zajadać - powiedziała chichocząc.
-Dziękuje. Kochana jesteś - powiedziałam i przyluliłam przyjaciółkę. To niesamowite, że nie widziałam jej kilka godzin i już zdążyłam się stęsknić.
-Luca powiedział, że przyjdzie za godzinę z twoimi rzeczami. No wiesz, do przebrania.



-Super, ale ja do jutra muszę tu zostać - powiedziałam smutna. Siedzenie samej w szpitalu jest ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę. No chyba, że będzie tu jeszcze Marcela.
-Marcela, kiedy ty wychodzisz? - spytałam, znowu.
-Jak dobrze pójdzie to dzisiaj - posmutniałam - Ale jeśli chcesz zostanę - spojrzałam na nią zdziwiona - Jestem tu już trzeci raz w tym miesiącu, wiem jak nudny potrafi być szpital.
-Naprawdę, zostaniesz? Jesteś super.
-Dzięki - odpowiedziała.
Przez następną godzinę, aż do przyjścia Luci rozmawiałyśmy. Później do Marceli przyszli jej rodzice, a ja rozmawiałam z Lucą.


**********
Hej:**
Jet późno, jest krótki - a czego się spodziewaliście?
Ciężko mi ostatnio idzie pisanie rozdziałów, a z One Shotem jest jeszcze gorzej, tym bardziej, że mam na to tylko 3 dni.
Dobra, nie przedłużam.
Kolejny w sobotę - może dłuższy.
Buziaki:* Sasi<333

 

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Kiedy będzie coś o Naxi? <3
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. mam pytanie kiedy poloczysz naxi

    OdpowiedzUsuń
  3. super ten rozdział <333
    czekam na next ;***

    OdpowiedzUsuń