wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 1:Rozstanie

*Violetta*
Ach...Właśnie wracam z Madrytu. Myślałam, że spędze tam całe wakacje, a tu bum, po miesiącu już wracamy. Zostały 2 tygodnie wakacji, a potem szkoła. Na szczęście ja chodze do Studio21. Tam wszystko jest inne. Zupełnie inne. Są tam naprawde utalentowane osoby. Cieszę się, że nareszcie spotkam się z moją paczką : Maxi'm, Camillą i Francescą, a najbardziej cieszę się ze spotkania z Leonem. Spotykamy się od kilku miesięcy. Tomas się z tym pogodził i zaprzyjaźnił się ze mną i Leonem. Nie uwierzycie, ale pogodziłam się też z Ludmiłą. A jak z nią to też z Naty. Ludmiła przestała ją wykorzystywać i teraz są prawdziwymi przyjaciółkami. Naty chyba właśnie o to chodziło od samego początku. Jakby spojrzeć na sytuacje w której się znajduje, to nie nie mam żadnych wrogów - narazie. Teraz lecę z ojcem i Angie do Buenos Aires. Myślę, że ta dwójka ma się ku sobie odkąd tata rozstał się z Jade. I dobrze. Ona tylko go wykorzystywała, a mnie nienawidziła.
- Violetta, chcesz coś do picia? - zapytał mnie tata, odrywając mnie od rozmyśleń.
- Nie dziękuje - powiedziałam wciąż zamyślona.
- Na pewno? - zapytał dla pewności.
- No dobrze. Może wode - odpowiedziałam.
- A ja poprosze sok - powiedziała Angie, po czym dodała - Oczywiście jeśli to nie problem.
- Nie skądże. A jaki sok?
- Hmm...jabłkowy - kochała soki jabłkowe. Od dwóch lat nie piła innego.
- Dobrze - odparł tata z uśmiechem - zaraz będe.
Angie wróciła do książki którą wcześniej czytała, a ja znów zaczęłam rozmyślać o powrocie.
*Camilla*
Leże na łóżku. Gadam z Maxi'm na video-czacie, ale wciąż myśle o Brodwayu. Nie widziałam go od czasu tej kłótni z tą dziewczyną. Kto to był? A może jego dziewczyna. Ale spotyka się ze mną.
-Ogarnij się Cami - gadałam sama do siebie. Miałam tak w zwyczaju.
-Cami? Co ci? - zapytał Maxi.
- A nic... - skłamałam, chociaż i tak się dowie, wszyscy się dowiedzą.
- Gadałaś do siebie.
- Ja zawsze gadam do siebie - ups... uzna mnie za wariatke, którą zresztą jestem - to znaczy, no.. wiesz... no dobra powiem ci.
-No nareszcie.
-W sobotę byłam z Brodwayem w Resto. Weszła jakaś dziewczyna i się zaczęła z nim kłócić.
-A o co?
-Nie wiem. Mówili po włosku. No i on powiedział, że musi iść i od tamtej pory go nie widziałam. Nie zadzwonił, nawet SMS nie napisał. Nie wiem co się dzieje. Jak do niego dzwonie to nie odbiera.
-A do niego poszłaś? Nawet jak go nie ma w domu to możesz coś wyciągnąć od jego mamy.
-Faktycznie, Maxi jesteś genialny. Zaraz do niego pójde. Dzięki. Paa.
-Paa.
I poszłam do jego domu. O dziwo gdy zadzwoniłam do drzwi otworzył mi Brodway. Miał mine choćby zobaczył ducha. Otworzył szeroko oczy, wciągnął powietrze do nosa i nie wypuszczał go przez kilkanaście sekund. Powiedziałam sobie, że dowiem się kto to był choćbym miała wyciągnąć to od niego siłą.
-Cześć - powiedziałam nieśmiale.
-Cześć - odpowiedział. Widać było, że jest zmieszany.
-Musimy pogadać - powiedziałam, tym razem już śmielej.
-Okey, wejdź - powiedział, a ja weszłam do środka.
 Jego salon wyglądał pięknie. Ściany były biało-czarne we wzory geometryczne. Meble również były w podobnych barwach. Na środku salonu był duży telewizowej na niskiej, ciemno brązowej półce, a raczej szafeczce. Na przeciw niego była czerwona, skórzana sofa. Byłam u niego już kilka razy, ale zawsze byłam w jego pokoju i skupiałam się na nim, więc nie zwracałam zbytnio uwagi na inne pomieszczenia. Moją uwagę przykół pewien obraz. Była na nim twarz kobiety. Jej włosy były w odcieniu fioletowym, oczywiście cały obraz był w odcieniach fioletu. Na ustach miała czerwoną szminkę. Jej dłoń była skierowana ku włosom, które opadały na oczy. Usta były lekko otwarte. Całość dawała świetny efekt, a kobieta na obrazie wyglądała seksownie, choć była ukazana tylko jej twarz. Patrzyłam się tak na dzieło jakie wisiało na ścianie, gdy nagle ktoś klasnął mi dłońmi przed twarzą. To był Brodway. Mówił coś do mnie, ale nic nie słyszałam. Patrzyłam się na obraz i myślałam o sobie. O obrazie i o tym co w nim widze. Miał coś w sobie. To nie był zwykły malunek, mówił coś. Starałam się odczytać co. Nie udało mi się, więc poddałam się i usiadłam na sofie. Obróciłam się do mężczyzny, który siedział obok mnie i przejęłam inicjatywę.
-Więc - zaczęłam. -Chodzi o to,że... - nie dokończyłam, chłopak mi przerwał. Chyba wiedział o czym chce pogadać. To nawet lepiej. Nie będe musiała mu wszystkiego objaśniać.
- Chodzi o tą dziewczynę, tak? - spytał. Teraz wiedziałam, że nie ma odwrotu.
-No, tak - znów zrobiłam się nieśmiała. Przecież ja nigdy taka nie byłam.
-To tylko moja kuzynka -odpowiedział i zaśmiał się lekko.
-Ale to wyglądało jak... - znów mi przerwał.
-Jakby była moją dziewczyną? - zapytał, a ja kiwnęłam znacząco głową - Przecież ty nią jesteś. Nie ufasz mi? - spuściłam głowę.
-Ufam, ale...
-Wiesz co, jeśli zawsze ma być jakieś "ale" to ten związek nie ma sensu, bo jeśli nie ma w nim zaufania, to nie ma w nim już nic. - powiedział i wstał z kanapy.
-Ale, jak to - nie wiedziałam co powiedzieć - To koniec? Po tym wszystkim co przeszliśmy, te wszystkie piękne i przykre wspomnienia. Chcesz to wszystko teraz wyrzucić? - łzy napływały mi do oczu, ale starałam się tego nie pokazywać, a on wciąż stał niewzruszony.
-Najwyraźniej tak. Musze to przemyśleć i zastanowić się.
Po tych słowach odetchnęłam z ulgą. Chociaż powiedział, że się zastanowi, to miałam nadzieję, że wciąż mnie kocha i do mnie wróci. Teraz tylko trzeba czekać. Nie wiadomo tylko kiedy mi to powie.
-Dobrze. Będę czekała, ale pamiętaj, że zawsze cię kochałam i zawsze będę. Paa.
-Cześć - powiedział, a ja wyszłam z jego domu. W drodze powrotnej płakałam. Nic nie widziałam i wpadłam na jakiegoś chłopaka. Był przystojny,  miał krótkie, czarne włosy i był opalony.
-Przepraszam - wydukałam.
-Nic się nie stało. Jestem Carlos.
-Camilla - uśmiechnęłam się.
-Widze, że jesteś smutna. Może koktajl cię rozweseli? - zapytał, a ja wtedy od razu ożyłam.
-Chętnie - odpowiedziałam i ruszyłam z nim do Resto.
W RestoBandzie zobaczyłam Fran. W sumie to lepiej, ale wiem, że będzie się pytała kto to. Jak to Fran.

1 komentarz: